czwartek, 14 sierpnia 2014

Dlaczego jutro jesteśmy nauczycielami?

Zawsze ilekroć zbliżają się święta państwowe, nie mogę powstrzymać się od chwili refleksji. I dotyczy ona nie tylko mnie, ale również każdego z nas. 

Jutro 15 sierpnia, data bardzo istotna, upamiętnienie ogromnej batalii, jaką Polska stoczyła z Bolszewizmem. To również święto Wojska Polskiego. Data, obok której mnie osobiście trudno przejść obojętnie. Nie chcę jednak tutaj rozprawiać o tych niezwykle istotnych wydarzeniach, może jest na to czas i miejsce, lecz to kolidowałoby zapewne z ogólnym przesłanie tego tekstu. A świetnej literatury i artykułów nie brakuje, jutro będzie ich pełno. 

O co mi jednak chodzi? Drodzy czytelnicy, specjalnie nie opisuję tej karty historycznej, to zadanie kieruję do was.

To każdy z nas  powinien tego dnia sprawdzić, poczytać, opowiedzieć własnymi słowami o co właściwie w tej Bitwie Warszawskiej chodziło. Skąd mowa o tym "Cudzie nad Wisłą". Spokojnie, nie wymagam tu długiej rozprawki. Konkrety, proste podstawy, nic skomplikowanego, a jakże istotnego dla świadomości społeczeństwa.

Życzyłbym aby w każdym domu Święta Państwowe stanowiły nie tylko kolejny dzień wolny od pracy, lecz poza tym fajną okazję do prezentacji, tej tytułowej "edukacji historycznej".

W takich dniach jak 11 listopada, 15 sierpnia czy 3 maja, wszyscy Polacy stają się na swój sposób nauczycielami historii. To, jak wykonamy pracę zależy już tylko i wyłącznie od nas samych.  Ta rola nie powinna ograniczyć się do odpalenia relacji z obchodów w TVN 24 czy TVP. Może i gadające głowy mają większą wiedzę w zakresie tematu, ale nie przykują takiej uwagi najmłodszych jak my.

Pięknym obowiązkiem jest przekaz z pokolenia na pokolenie podstawowych elementów naszej historii. Zbyt pięknym, by go zmarnować, co, niestety zdarza się nazbyt często. Ja rozumiem, nie trzeba być ekspertem, miłośnikiem, lecz co w tym trudnego troszkę się postarać na ten jeden dzień. Bo za dużo roboty? Bo szkoda czasu? No błagam...

A przecież nie mówię o trzymaniu podniosłego nastroju przez 24 godziny, straszenia rodziny kilkugodzinnymi wykładami, analizami źródłowymi, czy czytaniem na głos grubych tomiszczy. Nie o to chodzi. Owszem, potraktujmy to jako okazję by fajnie spędzić ten dzień z rodziną, przyjaciółmi, ale sposobów by ten czas nie potraktowano jako męczący obowiązek jest całe mnóstwo. I niekoniecznie muszą one nudzić. 

Masz dzieci? Młodsze rodzeństwo? Zabierz swoje pociechy, brata, siostrę w miejsce uroczystości, lokalne czy gdzieś dalej, chociaż na 15 minut. Niech zobaczą panów w mundurach, posłuchają orkiestry. Jeśli będzie okazja, zabierz ich do grup rekonstrukcyjnych. Zobaczą sprzęt, umundurowanie, może założą furażerkę czy rogatywkę. Uwierz, dla 5-latka to może być fajna zabawa. Zrób kilka zdjęć, tak na pamiątkę. 

Poczytaj coś, cokolwiek, a potem opowiedz własnymi słowami. Dlaczego 15 sierpnia jest taki ważny? Co to znaczy, że Polska była pod zaborami? Dlaczego 1 sierpnia o 17.00 słyszę syrenę? Ty, rodzicu, bracie, siostro, jesteś odpowiedzialny za udzielanie takich odpowiedzi w takich dniach. Dlatego świętujemy, jutro, w listopadzie, na początku maja... Pamiętaj, pierwszą naukę człowiek wynosi z domu. 

wtorek, 12 sierpnia 2014

Czas na "Innowacje"!

W jednym ze swoim pierwszych postów chciałbym przedstawić grę planszową, która swoje miejsce na półce znalazła jakiś miesiąc temu. Kupiłem ją po dłuższym zastanowieniu, aczkolwiek moją decyzję przyspieszyło kilka czynników. Pierwszy, postać projektanta, którego inna gra również należy do mojej kolekcji. Drugi, przychylne recenzje. Trzecim jest moje zamiłowanie do karcianek. I w tym wszystkim wisienką na torcie był motyw przewodni. Drodzy państwo, przedstawiam "Innowacje", grę, w której głównym bohaterem zostanie postęp. 


"Innowacje" to stosunkowo szybka gra karciana, w którą można zagrać wykorzystując kilka wariantów osobowych (2-4 graczy). Ja osobiście wypróbowałem planszówkę w partiach na 4 osoby. Tak naprawdę wszystkie opcje gry rozróżniają jedynie warunki zwycięstwa do których przejdę za chwilę, sama mechanika pozostaje bez zmian.

Na debiut gra Carla Chudyka musiała poczekać nieco ponad tydzień, konkretnie na mój wakacyjny wyjazd. Cóż, planszówki to stały punkt turystycznego ekwipunku, na wypadek niekorzystnej pogody. A w tym roku, ehh...w tym roku była ona wyjątkowo mało uprzejma. Stety/Niestety mroczna, deszczowa aura zmusiła mnie wraz z przyjaciółmi do długich godzin spędzonych w miejscu zakwaterowania. I właśnie tam "Innowacje" odegrały swoją istotną rolę.

Pierwsze wrażenia.

Otwieramy pudełko i...co my tu mamy? Tak, jest krótka instrukcja dołączona do niewielkiego, lecz praktycznego pudełka (zamykane za pomocą wbudowanych magnesów), napisana dość przystępnym językiem (z tego powodu pozwolę sobie omówić tylko kilka elementów samej gry). Są również starannie przygotowane karty, przedstawiające innowacje dziesięciu epok. Mamy również cztery tabliczki dla każdego z graczy, które pełnią rolę pewnej "ściągawki". Jak zatem widać, autor przygotował dla początkującego gracza wszystko, co tylko może pomóc. Nieźle, prawda? I tyle, możemy zacząć grać.

No dobrze, a jak się to gra ? 

Przed rozpoczęciem partii, należy podzielić karty na dziesięć talii, każda ma swój numerek odpowiadający danej epoce. Karty w pudełku od razu posegregowano, graficznie wygląda to bardzo okazale. Z każdej części chowamy jedną kartę do środka koła. W efekcie całość powinna wyglądać tak:



Zaczynamy od kart prehistorii, przechodzimy przez takie okresy jak Starożytność, Renesans czy XIX wiek aż do epoki cyfryzacji. Na start każdy z graczy musi pociągnąć dwie karty z pierwszego stosu. Wszystkie przedstawiają ważne wynalazki w dziejach ludzkości. Do każdego odkrycia/patentu przypisana jest szczególna akcja oraz ilość zasobów. Te dwa elementy będą stanowić ważny punkt w naszej rozgrywce, który pozwolić zbierać karty oraz wykonywać wiele różnorodnych zagrań. Niektóre wymuszą na uczestnikach wzajemną współpracę, inne zaś będą posiadały charakter bardziej ofensywny. 
W rozgrywce każdy z uczestników na swoją turę dostaje nakaz wykonania dwóch akcji. Na dzień dobry otrzymujemy przejrzystą kartę wyjaśniającą nasze możliwości. Tam w zupełności wyjaśniono ruchy, którymi będziemy dysponować w swojej turze.

No dobrze, a jak mam to wygrać ? 

Sposobów jest kilka, aczkolwiek najpopularniejszym są tzw. DOMINACJE. Aby uzyskać owe Dominacje należy zbierać tzw. PUNKTY WPŁYWU. Gdy już zbierzemy ich odpowiednią ilość, możemy zdominować daną epokę. Do tego celu będzie nam potrzebna pięciokrotna ilość wartości danej epoki. Czyli przykładowo do zdominowania Prehistorii (Wartość 1) będziemy potrzebować 5 pkt. (1*5=5). 

No dobrze, a jak mam te punkty zdobyć? 

W kartach wszystko zapisane jest

Banalne? Owszem, takie właśnie są "Innowacje". Choć pierwsze wrażenie będzie prawdopodobnie zgoła odmienne. Niezwykle rozbudowane? Tak, tak i jeszcze raz tak. Prawdziwa gratka dla fanów strategii.  Z ręką na sercu odsyłam wszystkich do instrukcji, którą przygotowano starannie i przejrzyście. I proszę się nie zrażać pierwszymi partiami. Trening czyni mistrza, ale też w tym przypadku tworzy świetną rozgrywkę i masę strategii.

Nauka nie taka straszna.

Sami na ogarnięcie zasad potrzebowaliśmy około 10-15 minut, co w naszym przypadku stanowi wynik bardzo dobry. Wierzcie, bywało gorzej. Polecam od razu grać podpierając się instrukcją. My w trakcie nauki rozegraliśmy partię testową, która, no powiedzmy to szczerze, pozostawiła pewien niedosyt. Nie wynikał on jednak z samej gry, wprost przeciwnie. Mieszane uczucia wynikły tylko i wyłącznie ze zbyt zachowawczej taktyki, wiadomo dopiero przeczytaliśmy zasady, ledwo ogarniamy, to gdzie nam w głowie strategie. Niemniej nie należy się zrażać.

Gramy dalej.

Po szybkiej weryfikacji pogodowej (za oknem dalej ulewa) przystąpiliśmy do kolejnej partii. Była już dużo lepsza, dojrzalsza taktycznie. A potem nadeszła trzecia partia, która w pełni rozbudziła nasz zachwyt. Nie zdołały go stłumić nasze koleżanki, które tłumnie zjawiły się w pokoju (serdecznie pozdrawiam!). 
"Innowacje" to nie jest gra, która od razu przypadnie wszystkim do gustu. Jej potencjał i niezwykłą regrywalność odkrywa się z każdą kolejną partią. W czym tkwi ten fenomen? Szybkość gry, mnogość taktyki, pozytywna losowość, która pozwala "powrócić" do partii, wzajemna integracja...

A gdzie tu historia?

Historią są innowacje, przedstawione na kartach, starannie posegregowane na ważne epoki. Wygląda to porządnie, schludnie i czytelnie. Gra może stanowić świetną formę powtórzeniową w historii społeczno-gospodarczej, oraz przy omawianiu dokonań przedstawicieli danego okresu. Będzie też ciekawą formą powtórzeniową do matury, zamiast kolejnej porcji notatek. Na pytanie o wynalazki bądź wypracowanie o postępie z pewnością się nada.
Gra być może sprawdzi się przy okazji zajęć pozalekcyjnych, jako urozmaicenie, np. w kołach historycznych. Z pewnością przypadnie do gustu wszystkim miłośnikom gier planszowych, oraz prawdopodobnie osobom kompletnie "nie w temacie". Jako dowód przytoczę kumpla, dla którego "Innowacje" były pierwszą tego typu przygodą z grami planszowymi od czasów Monopoly i Chińczyka. Długość rozgrywki (około 30-45 minut) jest wręcz idealna, z jednej strony pozwalamy się grze rozkręcić, jednak nie docieramy do momentu gdy rywalizacja staje się nużąca.

Polecam "Innowacje" wszystkim miłośnikom gier strategicznych, również tych cyfrowych. Polecam również nauczycielom i opiekunom planującym zajęcia po lekcjach i na koło historyczne. Można spróbować już na poziomie gimnazjum.

środa, 23 lipca 2014

O czym to będzie ?

Witajcie, mam na imię Wojtek i studiuję historię, którą interesuję się już od wielu lat. Zainteresowania staram się przełożyc jakoś w praktyce, lecz...chyba nie nadaję się na typowego historyka.

Dlaczego?

Cóż, prawdę mówiąc nie jestem jakimś wielkim czytelnikiem historycznych prac naukowych. Owszem, od czasu do czasu po coś sięgnę, to samo z czasopismami, które ostatnio mnożą się, jak grzyby po deszczu. Mimo to, dużo częściej zaglądam do Przeglądu Sportowego niż Do Rzeczy Historia (tytuł wybrany zupelnie przypadkowo, aczkolwiek takich Focusów nie przeglądam w ogóle), z większą przyjemnością czytam biografię wybitnych sportowców niż królów etc. 

Wybaczcie, nie traktujcie mnie jako przeciwnika tradycyjnych metod edukacji historycznej, wręcz przeciwnie, gorąco zachęcam do tej pięknej formy. Interesują mnie jednak pozostałe metody, za pomocą których można przyjemnie zapoznać się z tą dziedziną wiedzy. Sposoby, które przyciągają nie tylko prawdziwych pasjonatów, historyków zawodowych, ale też kompletnie niezainteresowanych i czystych antyhumanistów :) Umówmy się, nie każdy od razu sięgnie po grubą cegłę, ale już po coś lżejszego chętniej ;)

I właśnie o tych ciekawostkach będę starał się wam opowiadać. Będzie tu sporo postów o grach planszowych, terenowych i miejskich, coś o rekonstrukcji, spróbuję przygotować w miarę możliwości relacje z imprez historycznych i jeszcze kilka ciekawostek. Co do książek, głównie przyjrzę się lżejszym pozycjom, nie jestem na tyle kompetentny by oceniać wysiłek włożony w przygotowanie profesjonalnych prac naukowych. Jeśli tylko czas pozwoli, spróbuję gdzieś się ruszyć 

W tytule wpisu już sobie postawiłem znak zapytania, jednak tak sobie myślę, myślę, że lepiej odwrócę to pytanie. 

Zatem czego tutaj NIE BĘDZIE.

1) Nie będzie artykułów naukowych. To jest blog, czysta przyjemność, zaś przygotowanie czegoś poważnego zajmuje więcej czasu i w pewnych przypadkach bardziej się człowiekowi tego wszystkiego odechciewa. Szukacie rzeczy poważnych ? Bardzo proszę, mogę odesłać w razie pytań do konkretnej książki, czasopisma naukowego, bibliografii. Ale u mnie takich rzeczy nie znajdziecie :)

2) Nie będzie tu opisu warsztatu historyka. Uwierzcie mi obok niezwykle ciekawych czynności, z jakimi trzeba w tym fachu się zetknąć, to inną cześć zajmują...delikatnie mówiąc dość nudne tematy do przekazania w takiej postaci jak blog :) Przykładowo w internecie jest sporo artykułów dotyczących przygotowywania przypisów. No, powiedzmy, że ja już swojej cegiełki tu dorzucać nie zamierzam. 

3) Raczej nie będzie recenzji książek naukowych. Tak, jak mówiłem, nie jestem jakimś wielkim fanem tego typu publikacji. Jeśli coś mnie zafascynuje, wówczas przeczytam, ale ten gatunek nie dominuje u mnie na pólkach. Zatem, nie będzie recenzji, JEDNAKŻE mogę zmienić zdanie w wyjątkowych przypadkach. Wówczas z ręką na sercu uzasadnię odstępstwo od tej reguły. A jeśli szukacie ciekawych recenzji polecam znane portale (historia.org.pl, histmag.org itp.). Sam będę zajmował się bardziej książkami popularnonaukowymi, pisanymi lżejszym piórem, a także powieściami historycznymi.

Aha, komiksy nie liczą się do punktu 3. Ostatnio kilka fajnych rzeczy się pojawiło, do których w swoim czasie wrócę. 

4) Nie będzie ściśle określonego okresu historycznego. Chcę, aby w tym miejscu pojawiały się materiały na wiele tematów, od starożytności po historię najnowszą.

5) Nie będzie polityki, chyba że coś mnie ostro wyprowadzi z równowagi.

DO KOGO zatem adresuję bloga?

Do WSZYSTKICH pasjonatów historycznych.
Do Uczniów i studentów, zainteresowanych historią, jak i znudzonych.
Do Nauczycieli, którzy chcą poznać ciekawe sposoby na urozmaicenie pracy z uczniami.
Do ludzi, którzy traktują historię jak czyste hobby.
Do zawodowych historyków, którzy może zobaczą na swoją ukochana dziedzinę z nieco innej strony.
Do ludzi, którzy uważają, że historia jest nudna i kompletnie niepotrzebna w dzisiejszych czasach.
Do wszelkich inicjatyw historycznych, które chciałyby podjąć ciekawą współpracę. Sam zresztą jestem członkiem kilku instytucji, grup, więc wspólnymi siłami...:)


Ps. Przepraszam za ten szablon z książkami, wiem, słabo pasuje do koncepcji :D